Filmy i seriale kryminalne ukazują specyficzny szacunek okazywany sobie nawzajem przez policjantów – parę głównych bohaterów. Partner w takiej parze to ktoś więcej niż współpracownik, ktoś więcej niż partner w spółce. Ba! to ktoś więcej niż przyjaciel. Harmonia i współdziałanie sprawiają, że tych dwoje postrzega się jak jedno.
Twoim pierwszym partnerem jest Twoje ciało. Jak o nim zwykle myślisz? Jak je postrzegasz? Jesteś swoim ciałem, czy je tylko masz? Jest Twoją wizytówką, Twoim logo, czy może przyjacielem, którego lubisz i któremu ufasz? A może niechcianym dodatkiem? Balastem, który próbujesz ignorować? Obcym? Św. Franciszek z Asyżu nazywał swoje ciało osiołkiem. Niektórzy widzą w tym alegorię ciała, które trzeba trzymać krótko i dyscyplinować, bo jest ociężałe, leniwe i głupie. A jednak w życiu ludzi od wieków osioł to zwierzę bliskie i wspierające. Nieodzowne, silne, cierpliwe i wierne. Wciąż są na ziemi takie miejsca, gdzie można nie mieć bliskich, ale bez osła ani rusz. Jeśli dasz mu to, czego potrzebuje, przyjmiesz je z wyrozumiałością i miłością – podda się Twojej woli i nie zawiedzie przez całe życie. Ignorowane lub bite i zastraszane zaprze się nogami z rozdzierającym krzykiem.
Dbaj o swoje ciało, jakbyś dbała o osiołka.
Ciało jest najczulszą, najbardziej wrażliwą i kruchą częścią człowieka, dlatego domaga się największej czułości, delikatności i zrozumienia. To na nim wsparte jest nasze istnienie – żyjemy tak długo, jak długo jest żywe nasze ciało, czyli… my. Ciało to partner, który nas niesie na swoich barkach i ten, którego my niesiemy, spięci jedną liną życia. Człowiek, jeśli nie jest jednością z ciałem, nie jest pełny. Tymczasem aż połowa badanych dzieci w wieku 10-11 lat jest niezadowolona ze swojego ciała. Narasta tendencja, aby od najmłodszych lat postrzegać ciało jako coś, nad czym trzeba panować, dyscyplinować, kontrolować – poprzez dietę, sport, zabiegi pielęgnacyjne. I tę tresurę nazywa się dbaniem o siebie. To nie tylko wina kultury obrazu – Photoshopa, Instagrama i wszechobecnego selfie. Coraz częściej jest to też element wychowywania dzieci przez rodziców. Jednak najbardziej zatrute źródło tej walki z ciałem tkwi w braku doświadczenia ucieleśnionej miłości. Tego, że od małego nasze ciałka bywają popędzane, przepychane, zrywane o świcie i uwięzione w ławkach lub fotelikach samochodowych – karcone za skakanie, kręcenie się i bieganie. Napychane jedzeniem w biegu, na siłę albo dla świętego spokoju. Zawstydzane, kontrolowane, wyśmiewane. A u kresu męczącego dnia często brakuje czasu i sił, by je spokojnie i długo, ot, tak, wytulić, wyściskać, ugłaskać, ukołysać… Nagrodzić za tyle wysiłku i wytrwałości! Co byś powiedziała o kimś, kto tak traktuje swojego osła? Wezwałabyś Greenpeace, prawda? W drodze na szczyt bądź dobra dla swojego ciała. Dostrzeż jego niepowtarzalność, słabe i mocne strony, jego wierność, wytrwałość, wrażliwość. Ono cię chroni, wspiera, ostrzega i towarzyszy – i tak cudownie zmartwychwstaje po każdym zranieniu, złamaniu, chorobie. Jest proste i szczere – kiedy zaczniesz udawać, uciekać od rzeczywistości i emocji, ono weźmie wszystko na siebie. Nie przeoczy żadnej niechcianej chwili – zakwili bólem głowy, zmęczeniem, napięciem, mdłościami, wysypką. I będzie dźwigać ciężar ponad swoje siły, żebyś ty mogła mieć „głowę wolną”. Nie obarczaj go takim cierpieniem, bo kiedy przeciążony osioł upadnie na górskiej ścieżce, problem macie oboje. Ciało jest po to, żebyś żyła w realu i niczego ważnego nie przeoczyła. Dlatego bądź uważna – na to, co czujesz, myślisz i czego pragniesz. Pytaj swoje ciało, a ono ci powie, na jakim etapie jesteś. Miej na tyle blisko znajomych, przyjaciół, krewnych, żeby i ono wiedziało o ich istnieniu – przez dotyk. Wpatrzona w ekran, rzędy cyfr, liter i obrazów, w maile i smsy, nie zapominaj, że jeśli Twoje ciało nie dotyka ludzi, to jesteś z nimi tylko „tak jakby”. Ciału też trzeba pozwolić spotkać się z ludźmi. Dotyk jest tak samo ważną potrzebą, jak tlen, woda i pożywienie. Dotyk daje życie.