Jak pędzel drżący z żaru i wzruszenia - "Listy Van Gogha do brata"

Mało kto wie, że Van Gogh kochał książki. Mówił, że są jak obrazy. Jak muzyka. Są jednym ze sposobów wyrażania miłości do człowieka, wszystkich stworzeń, całego świata. Vincent chciał, żeby wszyscy ludzie posiedli umiejętność żarliwego czytania powieści. Miał specjalny zeszyt, w którym przepisywał ulubione wiersze. Pisał do brata Theo o Julesie Michelecie (interesował się też historią), „Chacie wuja Toma” Beecher Stowe, o Szekspirze, „Iliadzie” Homera, Dickensie; był miłośnikiem francuskich pisarzy: Zoli, Balzaka i Hugo.
Jakże chętnie porozmawiałbym z tobą o sztuce; trzeba, byśmy przynajmniej dużo pisywali do siebie na ten temat; powinieneś dostrzegać piękno, gdzie tylko można; większość ludzi w ogóle nie dostrzega piękna.
Korespondencja Van Gogha do brata jest olśniewająca. Koniecznie przeczytajcie tę książkę, bo - jak pisał w liście do nastoletniej córki Scottie pisarz Francis Scott Fitzgerald (mimo że sam miał wolną, łobuzerską duszę artysty epoki jazzu):
Co robisz i czym jesteś między piętnastym i osiemnastym rokiem życia, tym będziesz i tego dokonasz w przyszłości. Minęły już dwa lata i połowa tych wskaźników celuje w dół - pozostały drugie dwa lata i musisz za wszelką cenę dźwignąć się w górę!
Vincent i jego cztery lata młodszy brat kochali się na zabój i są żywym przykładem, że największą siłą w życiu może być mocna miłość między braćmi. Theo, paryski marszand dzieł sztuki, wbrew i na przekór wszystkim - a była to w tamtych ciężkich czasach walka na śmierć i życie - mocno uwierzył w geniusz brata i całe życie praktycznie go utrzymywał. Ich korespondencja jest prawdziwą perłą, wyrazem głębokiego zainteresowania życiem, marzeniami, pragnieniami drugiego człowieka, żywą, fascynującą, twórczą wymianą myśli. (Jaka szkoda, że sztuka pisania długich listów, w których można prawdziwie wsłuchać się w drugiego człowieka i otworzyć komuś serce, dziś już upadła.) Młody Van Gogh pisał do Theo, że najważniejsze, by wybrali sobie w życiu właściwy zawód - a najlepszą drogą do mądrości jest czytanie życiorysów wielkich ludzi. Czytał biografie Da Vinci, Michała Anioła...

Chciałbym pokazać, co to zero nosi w swoim sercu

Kim jestem w oczach innych ludzi? Nikim. Człowiekiem męczącym, denerwującym, zerem. Ale chciałbym pokazać, co to zero nosi w swoim sercu.
W listach przewijają się zdania: „Kiedy już będę miał tych kilku przyjaciół”; „Nie rozmawiam z nikim, prócz zamawiania kawy i jedzenia w kawiarni, ale nie przeszkadza mi to zbytnio, bo tak zajęty jestem pracą, słońcem w Arles, jego wpływem na przyrodę.” Był tak samotny, że zaprzyjaźnił się z krukiem, który siadał przy jego sztalugach! Uważany za próżniaka, wykolejeńca, dopiero koło trzydziestki chwycił za pędzel, żył trzydzieści siedem lat. Często myślał o wieczności, chciał coś zostawić tym, którzy przyjdą po nim; pracował w zachwycie, w zapamiętaniu, bez tchu: „Kiedy maluję, wszystko jest w porządku.”; gdy schodził z pleneru, często czuł się pijany ze szczęścia. [gallery link="file" size="medium" ids="2749,2752,2751"] Mięsiste, dorodne słoneczniki - zachwyt nad cielesnością, przyrodą; żniwiarz - śmierć, która przyjdzie w biały dzień, w pełnym słońcu i nie ma w tym nic smutnego; gwiaździste niebo - przeznaczenie człowieka... Van Gogh odczuwał tak wielką potrzebę malowania, że był zdruzgotany fizycznie i psychicznie; nie zarabiał malowaniem i nie miał sposobu zwrócenia pieniędzy swojemu bratu. Vincent często nie miał na jedzenie, spał na ulicy, cierpiał z samotności. Ryzykował życiem dla swojej pracy:
Nadejdzie jednak dzień, kiedy okaże się, że moje obrazy są więcej warte niż kosztowały, że są czymś więcej niż cena farb i mego nędznego życia.

Vincent kowbojem

Z „Listów do brata” wyłania się fascynujący mężczyzna: Van Gogh miał dobre serce, był szlachetny, delikatny. Zachwycał się pięknem kobiety: pod słynnym obrazem „Sorrow”, na którym umieścił ukochaną Sien, umieścił cytat z Micheleta: „Jak to być może, że jest na ziemi kobieta samotna, opuszczona?” Wszystkim się cieszył: stworzył rodzinę, dom ze Sien i jej dziećmi; urządził żółty, słonecznikowy dom dla przyjaciela Gaugina. Polecam Wam również ciekawy „Lust for life”, klasyk z 56 roku, z westernowym duetem, prawdziwą eksplozją radości i pasji życia: Kirkiem Douglasem w roli Vincenta i Anthonym Queenem jako Gauginem - na podstawie powieści Irvinga Stone'a. A jeśli nie widziałyście jeszcze przepięknego „Twojego Vincenta”, to i również do jego obejrzenia zachęcamy. https://www.youtube.com/watch?v=1n1RFgapVq0 Zbliżają się wakacje, wybierzcie się w podróż śladami artysty: http://www.vangoghroute.com. We wszystkich tych miejscach Vincent odnajdywał tematy swoich dzieł.

Powiązane artykuły