Niezwykła cisza

Niezwykła cisza

Lubimy chwalić się naszymi sukcesami. Z resztą bardzo często słyszymy, by pewnie mówić o swoich umiejętnościach, bo inaczej się nie „wybijemy”. I rzeczywiście, żyjemy w takim świecie, że aby ktoś utalentowany został doceniony i w ogóle zauważony, nie może działać jedynie w ciszy. Ludzie zwracają uwagę głownie na zdarzenia, które mają duży rozgłos i to na jego podstawie stwierdzają, czy są one istotne. Być może właśnie dlatego kościoły nie są tak przepełnione, jak widownie podczas koncertów. Ważne chwile kojarzą nam się z wielkimi emocjami. Media dbają o popularność wystąpień znanych ludzi, a informacje o ich dokonaniach są od razu puszczane w świat. Jednak te najistotniejsze nie jest aż tak reklamowane. Bóg nie robi fajerwerków z Eucharystii, choć wszystkie popularne zdarzenia nie mogą się z nią równać. On nie szuka rozgłosu. Mówiąc kolokwialnie: nie chwali się, choć zdecydowanie ma czym. Przemiana chleba w Ciało Chrystusa dokonuje się w zupełnej ciszy, bez blasków fleszy i świateł. Gdyby poproszono mnie, abym wyobraziła sobie cud, w mojej głowie pojawiłby się obraz przynajmniej uroczyście dudniących bębnów, a na koniec deszcz kolorowych serpentyn z nieba. Tymczasem na mszy niektórzy nawet nie orientują się, że właśnie dokonała się tak niezwykła przemiana. Widoczna w tym zdarzeniu pokora jest dla mnie czymś nie do pojęcia. Gdybym miała wyobrazić sobie narodzenie syna Bożego, na myśl przyszłyby mi te wszystkie elementy towarzyszące ważnym wydarzeniom. Głośna muzyka, reporterzy, zdjęcia, fajerwerki. W końcu organizatorzy zawsze dbają o rozgłos. Tymczasem Jezus rodzi się w zwykłej stajence. Świętej rodzinie towarzyszą jedynie zwierzęta, a jako pierwsi przybywają do nich skromni pasterze. W ten sposób Bóg się uniża i znów zadziwia swoją cichością i pokorą. Te cuda to jedne z największych zdarzeń. A jednak Bóg nie robi z nich żadnego „show”. Aby dostrzec ich istotę, potrzeba wiary, wyciszenia i skupienia. Ludzie zazwyczaj wolą chodzić na łatwiznę i koncentrują się jedynie na tym, co od razu widać. Wierzą, że dane momenty są niezwykłe, bo słyszą hałas, oglądają kolorowe światła. Nie muszą się nad nimi zastanawiać, przyjemność sprawia im krzyczenie w tłumie na widowni. To wystarcza, by poczuli, że są świadkami czegoś wyjątkowego. Tymczasem przeżywając cud narodzenia Jezusa czy cud eucharystii, trzeba już podjąć pewien wysiłek. Czy zatem wierzymy w ich niesamowitość? Powinniśmy zastanowić się nad tym, czy mimo braku „rozgłaśniaczy”, do których jesteśmy przyzwyczajeni, potrafimy docenić ogromną wartość tych wydarzeń. Trwanie w ciszy to trudne wyzwanie, ale tylko ona pozwala nam skupić się na ich głębi, bez rozpraszania nas różnymi ziemskimi efektami specjalnymi.

Powiązane artykuły