Think big

Co czytam?

Moim ulubionym gatunkiem literackim są listy, autobiografie i pamiętniki, ponieważ skoro ktoś je wydał, to albo są świetne literacko, albo ich autorem jest ktoś szczególny. W idealnych przypadkach – jedno i drugie. Wspomnienia wojenne Karoliny Lanckorońskiej, pamiętniki Anny Potockiej, autobiografia Agathy Christie to moje ukochane książki, wspaniałe w formie i treści mimowolne autoportrety imponujących, wszechstronnych kobiet. Napisane nie z narcystycznej potrzeby gadania o sobie, ale z pewnego poczucia obowiązku – autorki uznały, że wiedzą i doświadczeniem wypada się podzielić.

Dlaczego?

Ich życiorysy, i życiorysy innych Wielkich (intelektem, sercem, pracą) są bardzo różne, ale wspólne mają jedno: osoby te myślały o sprawach ważnych i wyższych. Nie, że wyłącznie (Anna Potocka pisze na przykład, jak przez dwa lata marzyła od rana do nocy o krynolinie), jednak zasadniczo cele czy marzenia ukierunkowane miały wysoko. Marzyły o dokonywaniu czynów znaczących, o pracy, która zostanie zapamiętana. Co znamienne, wszystkie miały raczej skromne mniemanie o swoich osiągnięciach, uznawały się po prostu za uczciwych robotników, a nie za gwiazdy. Leczenie chorych na cholerę, założenie uzdrowiska, podróże dookoła świata, praca dla Armii Krajowej, bycie pierwszą kobietą-profesorem na swoim uniwersytecie – no tak, robiło się to i owo, bo było trzeba -  bo takie się dary i talenty od Boga dostało, takie pochodzenie, takie wychowanie. Grzechem byłoby zmarnować.

A dzisiaj...

Myślę sobie, co te kobiety pomyślałyby o dobie internetu. O natychmiastowym dostępie do informacji, których za ich czasów trzeba było poszukiwać mozolnie i magazynować na papierowych fiszkach, a jeszcze lepiej – w pamięci. O galeriach wspaniałych dzieł sztuki, które można sobie od niechcenia przeglądać. O samolotach, docierających w każdy zakątek świata. Tak sobie wyobrażam, że skoro uważały się za uprzywilejowane, mając dostęp do papierowych książek i podróży statkiem, to nasze pokolenie uznałyby za szczęściarzy wszechczasów.

I co my na to?

I teraz: co my robimy z tym przywilejem i darem dostępu do wiedzy i doświadczenia? Co robimy ze świadomością, że naprawdę możemy pojechać gdziekolwiek i na własne oczy zobaczyć cuda tego świata? Co wyszukujemy w Google? Gdzie jeździmy na wakacje? I przede wszystkim – gdzie lokujemy nasze ambicje, marzenia i cele? Żyjemy w epoce wielkich możliwości, a te nasze myśli jakoś tak kicają małymi skoczkami wokół małych spraw. Żeby przywrócić właściwe proporcje – czytajcie i myślcie o rzeczach Wielkich.  

Powiązane artykuły