Wół i cielę

Wół i cielę

Jakiś czas temu otrzymałam propozycję, by na początku lipca, na obozie harcerek poprowadzić warsztaty liturgiczne. Czemu nie? Lubię organizować takie spotkania. Mając jeszcze dużo czasu, zabrałam się do pracy. Przy tej okazji wpadłam na pomysł, by poradzić się w tej sprawie  znajomego księdza, który jest harcerzem i bardzo mądrym człowiekiem. Okazało się to ogromnie trafionym pomysłem. Dostałam od niego wiele cennych inspiracji i wskazówek, a to umożliwiło uporządkować plan warsztatów oraz nadać mu wartościową, ciekawą i istotną dla dobrego przeżywania Mszy Świętej treść. Tyle tylko... że w pewnej chwili uświadomiłam sobie, że zanim poszłam do księdza byłam przekonana, że umiem takie warsztaty poprowadzić, a po spotkaniu sytuacja wygląda właściwie tak, że choć materiały/zadania/wydruki szykowałam na komputerze ja, to ¾ warsztatów on mi wymyślił. Miałam oczywiście dobre pomysły, które będą wykorzystane, nie znam jednak aż tak dobrze specyfiki pracy w grupie harcerzy. Dlatego cenną okazała się pomoc z zewnątrz. Myślę, że choć  wszyscy znamy przysłowia: „Błądzić jest rzeczą ludzką”, „Uczymy się na błędach”, „Zapomniał wół jak cielęciem był”, „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”, to niejednokrotnie nie dajemy  prawa do pomyłki i niewiedzy ani sobie, ani ludziom wokół. Wydaje się nam, że jeśli czegoś nie umiemy, coś nam nie wyszło, a w jakiejś sprawie wciąż jeszcze jesteśmy amatorami, to blisko już koniec świata. Oczywiście, nie można być ignorantem w kwestiach, na których znać się powinniśmy np. z racji wykonywanego zawodu, ale po pierwsze - naprawdę nie da się wiedzieć wszystkiego od razu, po drugie – generalnie nie da się wszystkiego wiedzieć. Z drugiej strony każdy z nas mógłby spytać samego siebie, czy potrafi oprzeć się na doświadczeniu innych, bardziej obeznanych w temacie osób, czy też nie umiejąc wykrzesać z siebie odrobiny pokory, pozjadaliśmy wszystkie rozumy, działamy wyłącznie na bazie własnych przeczuć i koncepcji, lekceważąc przy tym bogactwo wiedzy prawdziwych autorytetów oraz przeżycia ludzi, będących niejako o krok przed nami? A może też oczekujemy od innych, że od razu, bez żadnej praktyki będą bezbłędni, a my w danej sytuacji okażemy im swoje niezadowolenie – i to w stopniu niewspółmiernym do popełnionej „winy”? Arcybiskup Fulton J. Sheen napisał: „Kiedy znajdujemy w ludziach niedoskonałości, z reguły przestajemy ich kochać. Być może to właśnie z tego powodu pozostają oni niedoskonali, gdyż nie mają nikogo, kto by kochał ich wystarczająco mocno, aby mogli osiągnąć doskonałość.” Każdy z nas w swoim życiu uczył się wielu czynności, przyswajał niewyobrażalną ilość informacji i bardziej lub mniej próbował z nich zrobić dobry użytek. Nieraz trzeba się naprawdę postarać i dużo czasu poświęcić, by być w czymś mistrzem. Ale zapewne warto. Nie zapominajmy tylko o tym, że pomyłki są normalnym elementem uczenia się i o ile uczciwie próbujemy, to już jesteśmy na dobrej drodze. Dajmy też innym możliwość popełnienia błędu – jesteś w czymś profesjonalistą? Pomóż komuś, kto dopiero się rozwija w tej dziedzinie! Tak samo, jak niejeden pomógł się doskonalić Tobie... Ubogacajmy się wzajemnym doświadczeniem, nie uważając za hańbę jakiegokolwiek, choćby najmniejszego przejawu niewiedzy i braku umiejętności. Nie chciejmy robić zawsze i wszystkiego sami, nie gańmy innych za każdy błąd. O ileż lepiej żyłoby się nam z wyrozumiałością do siebie i drugiego... Wszak każdy wół był kiedyś małym cielaczkiem, uczącym się życia.

Powiązane artykuły

HTML Button Generator