Mroczne umysły

Mroczne umysły

 Mroczne umysły

 
 

Tym razem mam propozycję dla wszystkich fanów sci-fi i thrillerów. Jest to duet – książka Alexandry Bracken i film, choć osobiście radzę najpierw przeczytać, a później obejrzeć ekranizację.

Sama jednak wcześniej zobaczyłam film i dopiero po kilku latach zabrałam się za książkę. Oh, gdybym najpierw odkryła papierową wersję tej historii…

Jeśli ktoś jest fanem Więźnia labiryntu, Igrzysk Śmierci czy Niezgodnej, ta książka jest dla niego idealna. W filmie także się odnajdzie, jednak o wiele lepsze będzie, jeśli zacznie od przeczytania „Mrocznych umysłów” . A jeśli pokocha tę historię i jej bohaterów, czekają na niego kolejne części porywającej i niesamowitej serii.

Alexandra Bracken w swojej powieści opowiada historię szesnastoletniej Ruby, która wraz z innymi dziećmi żyje w zamkniętym ośrodku, odizolowana od reszty społeczeństwa, bo dzieci uznawane są za zagrożenie.

Kilka lat wcześniej wszystkie dzieci zachorowały na niewytłumaczalną chorobę, a te z nich, które przeżyły, nabyły niezwykłych umiejętności, takich jak telekineza czy ponadprzeciętna inteligencja, których nie dało się wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób.

Na skutek tych wydarzeń dorośli zaczęli obawiać się własnych dzieci, a rząd, by powstrzymać falę paniki, zamknął dzieci w ośrodkach, w których miały być bezpieczne do czasu rozwiązania problemu ich nadnaturalnych zdolności.

Nietuzinkowy temat, niezwykle ciekawie rozwinięty, dużo wątków i barwni bohaterowie – to dopiero początek listy zalet tej książki.

Za to film to zupełnie inna historia. Może nie do końca, ale… jeśli to ekranizacja, nie powinno być w niej tyle różnic. Dbałość o szczegóły nie jest mocną stroną twórców tej produkcji.

Obraz społeczeństwa na skraju, niejasnego podziału na dobrych i złych czy ogólnie antyutopijny świat, ma niezwykły potencjał, który wykorzystany umiejętnie może stworzyć niezapomniany spektakl. Jednak w tym wypadku to niestety kolejna pozycja na liście „nieudana ekranizacja z niewykorzystanym potencjałem”. Jeśli nie posuniemy się o krok dalej i nie napiszemy ze zmarnowanym...

Jak w przypadku wielu innych produkcji sci-fi, ten film nie wykorzystał w pełni dostępnych temu gatunkowi narzędzi, które sprawiłyby, że film wybiłby się wśród produkcji, jak sławny na całym świecie Więzień labiryntu. W procesie tworzenia tego filmu nie wykorzystano ich jednak, przez co dostaliśmy produkcję bardziej przypominającą oklepaną fabularnie historię, której jedynym przeznaczeniem jest bycie obejrzaną i zapomnianą.

Książka ma kontynuację, a kolejnych części filmu raczej się nie doczekamy. Jeśli więc ktoś widział film i nie może się doczekać, żeby dowiedzieć, się co się stało z Liam’em, zachęcam do przeczytania całej serii.

Ci, którzy wolą oglądać filmy, pewnie będą dobrze bawić się przez te półtorej godziny trwania produkcji, bo mnie samej film się podobał, gdy oglądałam go dla złapania oddechu, jako rozrywkę czy niezależną historię.

Jednak dlaczego mamy zadowalać się ekranizacją i bawić się tym dwie godziny, skoro dłuższy i nieporównanie lepszy efekt osiągamy czytając książkę? Myślę, że odpowiedź na pytanie, po co sięgnąć najpierw, jest oczywista.

Powiązane artykuły

HTML Button Generator