Och, życie

Och, życie

 Och, życie - recenzja

 
 
Holly i Messer nigdy nie dogadywali się najlepiej. Musieli się jednak tolerować, bo jego najlepszy przyjaciel i jej przyjaciółka byli małżeństwem, a oni zostali rodzicami chrzestnymi ich córeczki Sophie. Było tak, jakby cały Wszechświat uparł się, żeby raz za razem popychać ich ku sobie...
 
Jednak żadne z nich nie przewidziało tego, co już na stałe ich połączy. Wypadek samochodowy, w którym zginęli wspólnie ich najlepsi przyjaciele, wywrócił ich życie do góry nogami. Holly i Messer dowiedzieli się także, że wyznaczono ich na opiekunów prawnych małej Sophie.
 
Zdecydowali, że wspólnie wychowają dziewczynkę, zamieszkali więc razem w domu swoich przyjaciół, by spróbować wspólnie stworzyć rodzinę. Wszystko totalnie im się zmieniło z dnia na dzień, ponadto nowe życie nie układa się idealnie, bo Holly i Messer stanowią dokładne przeciwieństwa. Ona – poukładana, prowadząca prężnie działający biznes, a on ciągle poszukujący swojego celu.
 
Na początku łączy ich jedynie miłość do Sophie. Ale wraz z upływem czasu zaczyna ich wiązać coraz więcej, zaczyna im się układać. Wszystko
zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu, gdy nagle Messer otrzymuje ofertę pracy w innym mieście. Awans, na który pracował całe życie, dosłownie puka do jego drzwi. Mężczyzna musi zdecydować – Holly i Sophie czy Phoenix.
Och, życie to pełen humoru film, ale pokazuje, co w życiu tak naprawdę jest ważne, pokazuje, że nawet z największej tragedii może wyniknąć wielkie szczęście. Ten film to nie tylko propozycja dla fanów filmów romantycznych, ale także dla fanów Katherine Heigl czy Josh’a Duhamel’a, którzy wcielili się w głównych bohaterów.
 
 
 

Powiązane artykuły