Śliwka jak jest, każdy widzi. Zwykle fioletowo-granatowa, gładka i miękka (przynajmniej ta dojrzała). W środku prezentuje o wiele szerszą gamę kolorystyczną, od limonkowej zieleni, przez słoneczną żółcień, do ciepłego pomarańczu. Bogata w witaminy (A, E i B), dobre cukry, pełna błonnika i wielu innych odżywczych dobrodziejstw. Najlepsza oczywiście na surowo, ale przecież świetnie nadaje się też do ciast, kompotów (przecież nie raz zdarzyło się nam wpaść jak ona w kompot), powideł, a nawet mięs. Uniwersalny zawodnik.
Jednak, jak większość owoców, jest gwiazdą sezonową. Na próżno w marcu rozglądać się za nią po straganach. Swoje pięć minut śliwka ma właśnie pod koniec lata. Sezon zaczyna się w sierpniu od mirabelek, by później przejść do żółtych, słodkich i soczystych ulen, i zakończyć efektownymi węgierkami.
Jak wszystko co dobre, sezon na śliwki szybko się kończy. Dlatego trzeba pamiętać o dwóch rzeczach:
NIE PRZEGAP TEGO DOBREGO CZASU, KTÓRY WŁAŚNIE TRWA!
Wykorzystaj go najlepiej jak umiesz. I wbrew pozorom nie chodzi tu tylko o śliwki! Pomyśl, ile masz teraz lat? Czy nie jest to właśnie piękny czas? A może tym czasem jest końcówka wakacji? Albo sierpień? Zrób więc z tym coś dobrego!
Przepis na coś dobrego, czyli ciasto śliwkowe babci:
1 kostka masła lub margaryny; 1 szklanka cukru (może być nieco więcej); 2 szklanki mąki; 5 jajek; 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia; cukier waniliowy; śliwki (albo inne owoce, zależy na co jest sezon). Wszystko połączyć, na wierzchu ułożyć pokrojone owoce, piec ok. 40 minut w temperaturze 180°C, aż nabierze złocistego koloru
To po pierwsze. Po drugie:
ZAWSZE JEST NA COŚ SEZON!
Pamiętajcie! Cieszcie się tym sezonem, który trwa właśnie teraz. Wykorzystajcie go najlepiej jak umiecie i idźcie dalej! Trzeba uważać, żeby nie wpaść w pułapkę ciągłego czekania. Pewnie zdarzyło Ci się pomyśleć na przykład "Oh, jak już będę w gimnazjum/liceum/na studiach/na emeryturze, to dopiero będzie fajnie!". Albo "Oh, już tylko czekam na wakacje, wtedy to dopiero będę szczęśliwa!". Nie ma nic złego w czekaniu oczywiście. Byle tylko nie odkładać bycia szczęśliwym na potem! Więc wykorzystajmy sezon na śliwki jak najlepiej, bądźmy szczęśliwi, i czekajmy na dynie!