Często słyszę od moich uczniów stwierdzenie: Nie chodzę w niedzielę do Kościoła, bo tam jest nudno… Dlaczego tak jest? Dlaczego uważamy, że Msza święta jest nudna? Zapytałam kiedyś o to moich gimnazjalistów – i takie pozostały mi refleksje:
1. Nie widzę sensu udziału we Mszy świętej, bo nic z tego nie mam.
Jesteśmy dziećmi swojej epoki, mamy do rzeczywistości podejście utylitarne: interesuje mnie, co ja z tego będę miał, do czego mi się to przyda, czy aby warto? Niestety chodzenie na Mszę świętą nie przyda się do tego, aby mnie inni lubili, żebym był nowoczesny, żebym lepiej zdał maturę, abym zarabiał więcej pieniędzy lub zrobił karierę. Udział w Eucharystii wymaga od nas postawy bezinteresowności. Idę DLA kogoś: aby się spotkać z Bogiem, aby się pomodlić z innymi. Nie muszę wszystkiego dokładnie rozumieć, ale wierzę, że On tam jest, pragnie mojego szczęścia i chce się ze mną spotkać.
2. Nie rozumiemy tego, co się dzieje.
Przychodząc do Kościoła, zazwyczaj stajemy daleko, (bardzo trudno jest przekonać młodych, aby podeszli bliżej) i pozostajemy w pozycji widza. Nie włączamy się w śpiew, nie odpowiadamy księdzu, nie obserwujemy z uwagą tego, co się tam dzieje. Dziwnie ubrany ksiądz, niezrozumiałe słowa, niezrozumiałe gesty, wszystko nie takie jak w sieci... Wszystko to jakiś kosmos. Zazwyczaj wykonujemy to, co inni, bez większej refleksji, w mękach licząc czas. A jak ksiądz nam się jeszcze nie spodoba, to już w ogóle nie ma po co tam chodzić. Gdyby tak spróbować się zaangażować? Śpiewać głośno, odpowiadać księdzu wyraźnie, zainteresować się, włączyć słuchanie, obserwować, co się dzieje, a o to, co niezrozumiałe pytać katechetów na religii? Już widzę to szczęście na twarzy katechety… Ale za chwilę pojawia się nam następny problem.
3. Boże udowodnij mi, że jesteś.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że media społecznościowe o nas zabiegają: bombardują nas obrazkami, filmikami, dostarczają co chwilę nowych emocji. Ponieważ tam właśnie spędzamy większość naszego wolnego czasu, oczekujemy, że podobnie będzie się działo w innych dziedzinach naszego życia, w tym w dziedzinie wiary - w czasie Mszy świętej. Jezus jednak udowodnił nam już wcześniej swoją miłość umierając za nas na krzyżu i zmartwychwstając. W ten sposób zapewnił nas o swojej miłości. Nie bombarduje nas efektami specjalnymi, aby przyciągnąć naszą uwagę. Zaprasza jedynie słowami: jeśli chcesz, pójdź za mną drogą wiary. I ostatni centralny, według mnie, wątek:
4. Nie traktujemy naszej wiary poważnie.
Każdy młody człowiek przeżywa taki moment w swoim życiu, kiedy musi sobie uczciwie zadać pytanie, czy wierzy w Boga. W jakiego Boga wierzy i czy wiara w Boga jest dla niego ważna. Są to trudne pytania i nie da się na nie szybko odpowiedzieć. Odpowiedź wymaga czasu, pogłębionej refleksji i uczciwego poszukiwania. Dopiero kiedy (i jeśli) odkryjemy, że Jezus jest dla nas Panem i Zbawicielem, kiedy wiara stanie się naszym świadomym i zaangażowanym wyborem, zaczniemy inaczej przeżywać również Mszę świętą.