pixabay.com

Czy jesteś mistrzynią zamartwiania się?

 

Czy jesteś mistrzynią zamartwiania się?

 
W sieci i w literaturze krąży anegdotka o różnicy między męskim a kobiecym mózgiem. Nie weryfikuję jej prawdziwości, potrzebna jest tutaj ‘; jako wymowna ilustracja: gdy badanym przedstawicielom obu płci kazano myśleć o różnego typu problemowych zagadnieniach, mózgi mężczyzn aktywizowały się w jednym, konkretnym obszarze i było to widoczne w neuroobrazowaniu. Natomiast mózgi kobiet rozświetlały się jak neony w metropolii, angażując przeróżne części w... zamartwianie się.
 

 Zamartwianie typowo kobiece

 
Kiedy opowiada się tę historyjkę kobietom, ze zrozumieniem kiwają głowami. Zamartwianie się jest powszechnym damskim doświadczeniem: statystyczna kobieta ma większy problem z nabraniem dystansu i wyłączeniem się, niż statystyczny mężczyzna. Być może nadmierne zajmowanie się potencjalnymi negatywnymi scenariuszami jest odmianą wielozadaniowości, czyli jednoczesnego zajmowania się różnymi zadaniami (multitasking), charakteryzującej kobiece myślenie. Dotyczy to również nastolatek. A ponieważ zamartwianie się potrafi skutecznie zatruć życie i często towarzyszy różnym zaburzeniom lękowym i nerwicowym, warto chwilę się nad nim zatrzymać.
 
Nasz mózg ewolucyjnie jest zaprogramowany na zauważanie potencjalnych zagrożeń i unikanie ich. To pewnik, często omawiany na różnych warsztatach. „Atak, ucieczka albo zamrożenie” – to trzy reakcje, które umysł ma wpisane jako opcje, kiedy rozpoznał jakiś bodziec jako niebezpieczeństwo. Rzadziej mamy okazję dowiedzieć się, że takim bodźcem może być również nasze wyobrażenie, myśl, interpretacja faktów. Już one same wystarczą, by uruchomić machinę zabezpieczeń w funkcjonowaniu naszego ciała (napięcie i nieprzyjemne emocje) i w naszym postępowaniu (np. w postaci unikania czy podejmowania dodatkowych zabezpieczeń). Mózg, na tym elementarnym poziomie, nie orientuje się, czy obawa była zasadna. Interesuje go skuteczność, o której dowiaduje się dzięki uldze. Ulga emocjonalna oznacza, że „zagrożenie” minęło.
 
Na przykład, kiedy boimy się wystąpienia publicznego i unikniemy go (np. wymawiając się chorobą), nasze emocje zmieniają się z nieprzyjemnych na przyjemne, co stanowi nagrodę i motywację do powtarzania strategii, która się „sprawdziła”. Ten prosty, stworzony dla automatycznych reakcji mechanizm, nie sprawdza realnych, złożonych konsekwencji, jakie taka postawa przyniosła w życiu danej osoby. Ale czasem, w skrajnych sytuacjach, na tym zasadza się nasze przetrwanie. Zamartwianie się wykorzystuje tę strukturę – i zawsze... „działa”.
 
Badania pokazują, że to, czym się martwimy, praktycznie nigdy nie następuje. Myślimy o czymś w kółko, snujemy plany zabezpieczające, rozważamy różne scenariusze, pobudzamy w sobie uciążliwe, pełne napięcia emocje... i bingo! Życie „nagradza” nas brakiem wyobrażonych trudności! Dla prostej struktury mózgu to oznaka sukcesu – i powód, żeby powtarzać tę „skuteczną strategię”. Zadziałało pozorne wynikanie: „zachowałam ostrożność i czujność, pomyślałam o wszystkim, niczego nie zlekceważyłam, przemyślałam sprawę w szczegółach – i było dobrze”. A że były to szczegóły nieistotne, zatrułam sobie poprzedzający tydzień denerwowaniem się, przeżyłam emocjonalnie ileś katastrofalnych scenariuszy i zwyczajnie funkcjonowałam w lęku – widocznie to niezbędny element rozsądnego funkcjonowania...
 

Błędne koło

 
Osoby zamartwiające się często uważają się za ostrożne i racjonalne. A problem polega na powstaniu mechanizmu błędnego koła. Ponieważ dotyczy przyszłości, czegoś, co jeszcze się nie wydarzyło, fakty niczego nie zmieniają. Nie mamy szansy sprawdzić, co byłoby bez zamartwiania się – skoro się zamartwialiśmy. Poszukujemy pewności co do spraw, które jeszcze nie miały miejsca i uzależniamy się od złudnego poczucia kontroli. Ten styl myślenia nieustannie się wzmacnia sam przez siebie, dlatego trudno go przerwać. Poza tym, w pewnym sensie jesteśmy do niego przywiązani.
 
Wydobywanie się z pułapki zamartwiania to temat na oddzielny artykuł. Wszystko zaczyna się jednak od samoświadomości: robię to, wchodzę w to błędne koło ogromnym własnym kosztem, by łudzić się, że kontroluję przyszłość. Jeśli to zobaczysz i uznasz, że to twój punkt wyjścia – będziesz w stanie zacząć zmianę. Zmiana będzie polegać między innymi na prawdziwym pogodzeniu się z faktem, że nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć, nie możemy zyskać pewności – i to jest OK.

Powiązane artykuły

HTML Button Generator