Horyzont zdarzeń

Horyzont zdarzeń

W mojej rodzinie od dzieciństwa uchodzę za osobę, która wie, co to jest czarna dziura, choć naukowcy do dziś się nad tym tematem głowią. Moja znajomość w niniejszej dziedzinie zaczynała się i zarazem kończyła na krótkiej informacji, wyczytanej z małej książeczki o kosmosie - pozostałością po wybuchu gwiazdy jest gwiazda neutronowa lub czarna dziura. Zasłynęłam jednak ze stwierdzenia, że nawet ja wiem, co to jest czarna dziura (obstawiam, że miałam wtedy poniżej 10 lat) i jestem przegrana już do końca życia, bo sytuacja ta co jakiś czas znów wychodzi na światło dzienne... ;) Ostatnio w Internecie pojawiło się pierwsze zdjęcie czarnej dziury, uprzejmie przesłane mi jako znawcy tematu mailem przez mojego Tatę. Na ciemnym tle widać wyraźnie pomarańczowy pierścień, stanowiący materię przed horyzontem zdarzeń - horyzont ten jest granicą oddzielającą obserwatora od takich zdarzeń, o których nigdy żadnych informacji nie będzie mógł otrzymać (jak widzicie, moja wiedza wzrosła wraz z upływem czasu ;)). Bardzo mi się podoba ta nazwa i bardzo ją lubię. Horyzont zdarzeń brzmi tak poetycko... i zainspirował mnie do opisania pewnej bardzo ważnej życiowej sprawy, o której tak łatwo nam się zapomina. Na co dzień mijamy się z wieloma osobami. Jednych znamy dobrze, innych mniej, a jeszcze inni są dla nas zupełnie obcy; z niektórymi spotykamy się już od lat, a z innymi dopiero od niedawna; z częścią osób dzielimy swoje tajemnice, bóle i radości, a z innymi poruszamy głównie sprawy służbowe. Niejednokrotnie myślimy, że kogoś znamy już bardzo dobrze, niemal całkowicie - i tu zaczyna się nasz problem... Człowiek jest tajemnicą. I choćbyśmy rzeczywiście wiedzieli o kimś bardzo dużo, to nigdy - tak, zaryzykuję to stwierdzenie - nigdy nie poznamy go absolutnie na wskroś. Ba, samych siebie do końca nie znamy! Nieraz nie wiemy, jak wielką walkę ktoś stoczył w przeszłości, jakie rany nosi w sercu, co kształtowało jego myślenie i z czym aktualnie się zmaga, o czym myśli, czego się w głębi serca obawia. A jakże często tak łatwo nam przychodzi ocenianie innych! Bo przecież "ja już go poznałem", każdy człowiek jego pokroju tak ma... Nie jesteśmy jednak w stanie zajrzeć za horyzont zdarzeń czyjejś historii, znamy tylko wycinek jego życia i przeżyć, a czasem też pewne sprawy odbieramy zupełnie inaczej i nie umiemy czuć ich dokładnie tak, jak ktoś obok nas. A wiele razy "wiemy", z czego wynika czyjaś motywacja oraz oczywiście co powinien robić i jak powinien żyć. Czy wiedząc o własnych ranach i przyczynach naszych słabości chcielibyśmy, by ktoś podszedł do nas totalnie bez zrozumienia i powiedział: "Weź się w garść, a nie beczysz bez powodu; to nie jest żaden problem!"? Nie chodzi mi o to, by nigdy nikogo nie wspierać dobrą radą. Trzeba jednak wiedzieć, jak i kiedy tym służyć. Odnoszę natomiast wrażenie, że w naszym kraju jest wiele przerzucania się zasłyszanymi i niekoniecznie przez nas przemyślanymi sloganami, bez próby zrozumienia punktu widzenia drugiej strony. Albo też wydaje się nam, że coś jest łatwe - a skoro my tak to odbieramy, to znaczy, że jest to łatwe dla każdego. Otóż nieprawda... Na tapecie w swoim telefonie mam od pewnego czasu grafikę z tekstem: "Każdy, kogo spotykasz zmaga się z czymś, o czym nie masz pojęcia. Bądź życzliwy. Zawsze. "Każdy, kogo spotykasz, skrywa nieznane historie za swoim horyzontem zdarzeń. Mogłam tego doświadczyć na własnej skórze w marcu, gdy uczestniczyłam w rekolekcjach ignacjańskich. Odprawia się je w milczeniu. I o ile nie było czegoś widać po mojej twarzy, nikt z mijających mnie tam osób, za wyjątkiem mojego kierownika duchowego, nie zdawał sobie sprawy, jak olbrzymią walkę toczę w sobie i jak mi jest tam ciężko (choć warto, nawiasem mówiąc). Ja zaś nie wiedziałam, co dzieje się w sercach pozostałych uczestników, dopóki ktoś by o tym potem sam nie opowiedział... A gdyby tak w końcu zamiast od razu zakładać komuś to i tamto, spróbować go w końcu naprawdę wysłuchać i zrozumieć na tyle, na ile to możliwe? Uwierzcie, takie podejście potrafi otworzyć oczy i poszerzyć naszą perspektywę. Czy uda nam się od dziś pamiętać o wewnętrznym horyzoncie zdarzeń u samych siebie i u innych ludzi? Myślę, że warto.    

Powiązane artykuły

HTML Button Generator