Najpierw zajmij się sobą!
Dlaczego dbanie o siebie to miłość do drugiego człowieka?
Każdy z nas ma codziennie 24 godziny do dyspozycji. Po odjęciu średnio 8 godzin na sen i 8 na pracę, uczelnię czy inne obowiązki, które dotyczą większości z nas, pozostaje nam 8 godzin dziennie do zagospodarowania. Wbrew pozorom nie jest dużo czasu, dlatego każdy
z nas, dorastając, uczy się zarządzać czasem i podejmować decyzje. Od tego, co ustawimy jako priorytety, będzie zależeć nie tylko jakość naszego życia, ale także jakość życia osób wokoło. Chciałabym więc zachęcić wszystkich do stawiania swoich potrzeb na PIERWSZYM
MIEJSCU! Wydaje Ci się to egoistyczne? Postaram się zatem wyjaśnić, w jaki sposób dbając o siebie pomagam innym.
Od dziecka wychowywałam się w oparciu o wartości katolickie i żyłam w przekonaniu, że zajmowanie się sobą jest mniejszym dobrem, niż zajmowanie się innymi. Przede wszystkim służyć bliźnim. Najpierw pilnie się uczyć, potem pomagać rodzicom w domu, potem służba w kościele, może jeszcze jakiś wolontariat. Zajmowanie się sobą samą nie wydawało się na miejscu. Wydawało mi się, że to wszystko co robię, jest istotniejsze. Poza tym – nie było już czasu na moje potrzeby. Taki tryb życia spowodował, że mimo poczucia ważnej misji i wartości życia, byłam bardzo nieszczęśliwa. Chodziłam wciąż zmęczona, niezadowolona z efektów swoich wysiłków, byłam ciągle poirytowana. Zaczęłam
wykształcać coraz bardziej niezdrowe nawyki. W związku z ciągłym niezadowoleniem i złym samopoczuciem udałam się nawet z wizytą u psychiatry.
Wszystko jednak zaczęło się zmieniać, gdy zmieniłam swoją perspektywę. Uświadomiłam sobie, że jeśli ja nie zadbam o swoje szczęście, to nikt tego nie zrobi. W końcu zrozumiałam, że – podobnie jak w samolocie w razie obniżonego ciśnienia powietrza w kabinie należy najpierw założyć maskę sobie, a później udzielać pomocy innym – tak i w życiu, najpierw muszę zaspokoić swoje potrzeby, żeby być w stanie efektywnie pomóc drugiej osobie. Zaczęłam stawiać na siebie i pochylać się nad moimi potrzebami nie tylko fizycznymi, ale też psychicznymi i duchowymi. Na przykład, zaczęłam częściej odmawiać udziału w spotkaniach towarzyskich (które kocham), wiedząc, że jeśli pójdę na spotkanie późnym wieczorem i potem się nie wyśpię, to nie będę w stanie dobrze funkcjonować następnego dnia. Starałam się zaplanować dzień w taki sposób, aby mieć czas na poranną medytację i popołudniowe ćwiczenia. Wróciłam do praktykowania hobby (np. gry na
instrumencie tylko dla siebie).
Przyznam, że na początku dbanie w pierwszej kolejności o moje potrzeby było dla mnie bardzo trudne. Nie tylko bariera moralna, ale także brak dyscypliny w stosunku do samej siebie oraz brak umiejętności stawiania zdrowych granic, utrudniały mi początkowo zadanie zaopiekowania się sobą. Jednak z biegiem czasu uczę się tego i idzie mi to coraz lepiej. Wraz z tymi umiejętnościami wprost proporcjonalnie rosną moje szczęście i satysfakcja w życiu. Musimy podejmować wiele decyzji w ciągu dnia. Oczywiście są sytuacje, w których trzeba zrezygnować z siłowni na rzecz jakiejś pilnej sprawy. Jednak mając świadomość, że zaspokajając w zdrowy sposób swoje potrzeby, wyświadczam przysługę również ludziom dookoła mnie, żyje mi się lepiej.