Wiele się na świecie przez stulecia zmieniło. Technika posunęła się do przodu, dużo łatwiej nam przemieszczać się na dalekich dystansach, mamy dostęp do niezliczonej ilości informacji, niewątpliwie ułatwiających pracę i naukę, a sprzęty gospodarstwa domowego pozwalają nam żyć w warunkach, o których setki lat temu nawet się nie śniło. Wiele osób zdobywa wykształcenie wyższe i pracuje jako specjaliści różnych dziedzin, stopniowo rozwijając swoją wiedzę i umiejętności. Wielu ludziom udaje się żyć na całkiem przyzwoitym poziomie a nawet pozwolić sobie na kosztowniejsze przyjemności. Budują się nowe domy i mieszkania, a ich wnętrza niejednokrotnie wyglądają bardzo nowocześnie i funkcjonalnie. Z drugiej strony coś do tej pięknej układanki nie pasuje... Bo choć tyle mamy, choć świat tak się rozwinął i tyle w nim różnorodnych udogodnień, to wielu ludzi boryka się z depresją, osamotnieniem, niskim poczuciem własnej wartości i boleśnie odczuwa przygniatający ciężar codzienności. Ilu ludzi ma poczucie, że mimo tego, iż materialnie są w dobrej pozycji, to wcale nie czują się szczęśliwi i czegoś im brakuje, za czymś tęsknią? Czy w takim razie nie poszliśmy w trochę złym kierunku? Jakiś czas temu słyszałam porównanie naszych czasów do portu lotniczego. Mamy tam wszystko – są restauracje, kawiarnie, sklepy, toalety i darmowe Wi-Fi. Można się stamtąd dostać w różne zakątki świata. Można nawet w razie potrzeby tak się zorganizować, by przenocować w oczekiwaniu na swój lot. Ale wiecie, czego tam nie ma? RELACJI... Ludzie przychodzą i odchodzą, szturchając się w ścisku i mówiąc szybko „Przepraszam”, mijają się w bramkach i przy okienkach podczas kontroli dokumentów i bagaży, pytają tylko o drogę z punktu A do punktu B, a nie o to, jak komuś minął dzień, a na końcu wsiadają do swoich samolotów i rozpraszają się po przysłowiowych czterech stronach świata. Dzień jak co dzień... Dzień jak co dzień, gdy biegamy od pracy i szkoły do domu, po drodze zahaczając o sklep, załatwiając kolejne sprawy i biegnąc na autobus, który lada chwila odjedzie nam sprzed nosa. Dzień jak co dzień, gdy w domu trzeba posprzątać, odrobić lekcje i uzupełnić raporty z pracy – bo w biurze już nie zdążyliśmy, a terminy gonią. Przynajmniej kolejny raz zarobiliśmy dość pieniędzy, by godnie żyć. Aż wreszcie kończy się dzień, a my nawet nie mamy sił, by porozmawiać z rodziną, dowiedzieć się co u nich, czym żyją, co ich boli i gdzie potrzebują naszego wsparcia... A przecież potrzebujemy innych! Potrzebujemy relacji! Tak jesteśmy stworzeni. Potrzebujemy innych, by zobaczyć zarówno swoją wartość, jak i to, nad czym powinniśmy pracować. Potrzebujemy innych, by dzielić się dobrym słowem, swoimi doświadczeniami, pasjami, wielkimi radościami, a czasem bolesnymi wydarzeniami - głębiej przeżywać własne życie. Potrzebujemy bliskich, by po ciężkim dniu wtulić się w czyjeś ramiona, czasem wypłakać, a innym razem pozwolić się komuś wypłakać w naszych. Ciężko żyć bez ciepła płynącego od innych, bez miłości – tej przyjmowanej i tej dawanej. Wyobrażasz sobie życie bez przyjaciół, rodziny, bliskich? Wyobrażasz sobie, że jesteś zupełnie sama na tym ogromnym świecie? Usiądź dziś wieczorem przed zaśnięciem i zastanów się, czy idziesz w dobrym kierunku. Czy nie zapomniałeś o kimś, kto jeszcze jakiś czas temu był dla Ciebie bardzo ważny, a teraz przez masę obowiązków tracicie tę piękną relację? Czy powiedziałeś dziś najbliższym Ci osobom „kocham”? Czy przytuliłeś się do kogoś? Zwolnijmy. Zobaczmy - ale tak naprawdę, głęboko – ludzi żyjących obok nas. Bądźmy ludźmi, pięknymi rodzinami i wspólnotami. Nie stawajmy się portem lotniczym...
