Czy miewasz chwile, kiedy czujesz się kompletnie bezwartościowa? Niedorastająca do standardów? Za niska, zbyt krągła, z pryszczami na czole? Nieatrakcyjna, niezauważana? Ot! Brzydkie kaczątko, które nie wierzy, że zostanie łabędziem. Albo… słuchasz opowiadań koleżanki, która właśnie wróciła z Wiednia. Inna poleciała z rodzicami na Dominikanę. Wszyscy jej zazdroszczą: tej odrobiny lata w zimie, widoków, wrażeń, a przede wszystkim chyba egzotyki. A Ty? Nie masz się czym pochwalić, bo od miesięcy nigdzie nie wyjeżdżałaś. Nie jesteś – a przecież powinnaś być! – dynamiczna. Kolejny weekend w domu? Kto tak robi? Co więcej, inni są błyskotliwi, otwarci, otoczeni wianuszkiem znajomych, ale Ty do nich nie należysz. Nie władasz pięcioma językami, nie wygrywasz w konkursach przedmiotowych. Masz już siedemnaście lat, a nie osiągnęłaś żadnego sukcesu. A najgorsze jest to, że nie czujesz się szczęśliwa. Więc… chyba coś z Tobą nie w porządku. Bo jak to? Smutek? Cierpienie? Przecież to nie może się przydarzyć w naszym podksiężycowym świecie. W dodatku nie masz chłopaka. A Twoje rówieśniczki już mają i obnoszą się z tym. Ciągle czegoś nie masz, nie umiesz, nie dorastasz, nie wiesz.
Skąd się bierze niskie poczucie własnej wartości?
Trochę przerysowałam. Ale czy nie ma w tym odrobiny prawdy? Czy wiele z nas tak właśnie nie czuje? Czy niejednej – niezależnie od wieku – nie dopada zmora dzisiejszych czasów, zwana poczuciem niskiej wartości? Dlaczego tak się dzieje? Skąd się w nas to bierze? To dojmujące uczucie, że nic nie znaczymy? Że jesteśmy tak mało warte? Najczęściej winimy, rzecz jasna, rodziców. Bo krytykowali, nie poświęcali czasu, nie przytulali. Tak się przecież, wcale nierzadko, zdarza. Rodzice to w końcu ludzie, którzy kochają tak, jak potrafią, czyli niedoskonale. Ale nie można całej winy zrzucać na nich. Czyż nie żyjemy w kulturze nastawionej na perfekcję i sukces? Doskonały wygląd (co to w ogóle znaczy?), kosmiczne ilości lajków, znajomych, wrażeń… I Ty z Twoim poczuciem, że niewiele znaczysz. I ze swoimi doświadczeniami, kiedy nic się nie udawało albo byłaś wyśmiewana.
Spróbuj wybaczyć
Teraz dużo zależy od Ciebie. Sama możesz zdecydować, czy trwasz w tym, czy ciągle będziesz obwiniać rodziców, Boga, znajomych, świat… Czy może po prostu spróbujesz wybaczyć i zamkniesz – z Bożą pomocą i we współpracy z Nim – swoją bolesną przeszłość? Może już teraz przypominasz sobie kogoś, do kogo masz żal, kto Cię zranił. Powiedz „W imię Jezusa, przebaczam Ci i błogosławię”. Może będziesz musiała to powtarzać wiele razy, może będzie trzeba dużo modlitwy, może rozmowa z danym człowiekiem… Ale w końcu przebaczysz całym sercem. I będziesz wolna! Bo nieprzebaczenie jest jak ciemny loch, w którym siedzisz skuta łańcuchami. I słowa, których nie wybaczyłaś, mają nad Tobą władzę.
Czyimi oczami patrzysz na siebie?
A potem… zdecyduj, w czyich oczach chcesz się przeglądać. Człowiek ponoć często widzi się oczyma tych, którzy na niego patrzą. Więc czyimi oczami chcesz na siebie patrzeć? Może oczami jakiejś – jak śpiewa Magda Frączek – „laski z kolorowych pism” (teraz bardziej z Instagrama), która przytłacza swoim wyglądem dopracowanym przez speców od wizerunku? Może oczami swojej, nigdy z Ciebie niezadowolonej, nauczycielki? Złośliwej koleżanki? Nie wiem, kogo jeszcze.
A może… spróbujesz spojrzeć na siebie oczami Jezusa?
Tego, który jest samą Miłością. Który daje życie w obfitości. Który za Ciebie umarł. Obmył Swoją krwią. Po prostu zabrał to, co Cię niszczyło i przybił do krzyża. Dał królewską godność. Mam na ścianie w sypialni obraz Pana Jezusa namalowany przez naszą wspólnotową malarkę na podstawie chusty z Manopello. Oczy Jezusa emanują spokojem i dobrocią. Patrzy na mnie jak Przyjaciel. Patrząc na Niego, czuję się kochana, otoczona troską, ważna i wartościowa. Bo moja wartość wypływa najpierw i przede wszystkim z Jego kochającego mnie serca. Magda Frączek tak to ujmuje w swojej piosence „Estera”:
to mój pierwszy krok lecz teraz już wiem to ja jestem gwiazdą bo serce me napełnia On Miłość Na Zawsze
https://www.youtube.com/watch?v=LLnmC_JPD9I A „myślała, że nie znaczy nic.” Jezus wszystko przewartościował. Zmienił. Przeczytaj również wywiad z Magdą Frączek.
Co mówi o Tobie Bóg?
Warto wracać nie tylko do Jego spojrzenia, ale wsłuchiwać się w to, co mówi do Ciebie poprzez wersety Pisma Świętego. A przecież ciągle zapewnia o miłości. Wystarczy przeczytać chociażby czwarty werset z 43-ego rozdziału Izajasza:
Jesteś dla mnie cenny, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję
Albo pierwszy wers z czwartego rozdziału Pieśni nad Pieśniami:
Jakże piękna jesteś, moja przyjaciółko, jakże piękna
Czy wierzysz temu Słowu? Ono jest skierowane do Ciebie. Przyjmij je, żyj nim. Żyj jak piękna przyjaciółka Boga. A Jego przyjaciółka wie, kim jest i po co żyje. Poznaje siebie i rozwija to, co jej dał. Swoje talenty.
Poznaj siebie. Warto!
Warto, żebyś poznawała siebie. Swoje zalety i wady. Ale może najpierw dobre strony. To, co w Tobie najlepsze. Jakim typem urody jesteś? Jakie kolory Ci pasują? Bo może jesteś ciemną jesienią i zakładasz zbyt dużo pastelowych ubrań, w których wcale Ci nie do twarzy? A może pasują Ci właśnie pastele, a Ty nie możesz się rozstać z czernią? Może fryzura niedobrana do kształtu twarzy? Może wystarczą proste sposoby, żeby zadbać o cerę? Warto się poznać w tej dziedzinie i popracować nad swoim wyglądem w mądry sposób. Może umówić się z koleżankami na przegląd szafy? Popróbować różnych stylizacji, połączeń. Porobić sobie zdjęcia, założyć folder, żeby pamiętać, w czym mi szczególnie ładnie. To samo z charakterem. Przypuśćmy, że nie umiesz błyszczeć w towarzystwie, opowiadać dowcipów. Nie jesteś typem ekstrawertyka. Ale jesteś dobrą słuchaczką. Potrafisz pocieszać, współczuć, rozumieć innych. Ludzie mają miliony trosk, więc na pocieszycieli jest zwiększony popyt. I wkrótce przekonasz się, że Ciebie też otaczają ludzie, choć inaczej niż gadatliwego ekstrawertyka. Zamiast skupiać się na swoich brakach (nie każdy musi być na przykład błyskotliwy), rozwijaj swoje zalety. Moja znajoma, osoba strasznie niedowartościowana i zakompleksiona, usłyszała kiedyś słowa:
Nie zazdrość innym darów. Zacznij się cieszyć i służyć tym, co masz, a zobaczysz, jak jesteś obdarowana
Wzięła je sobie do serca. I rzeczywiście tak się stało. Zobaczyła, że wcale nie jest tą najgorszą. Bo to, co dobre, rozwija się w Tobie, gdy tym służysz. Czyli pomagasz. Wykorzystujesz to, co dobre w Tobie, by świat wokół stał się choć trochę lepszy. I wtedy wszystkie kwiaty w Twoim sercu zakwitną. Obiecuję Ci to. Do tematu poczucia własnej wartości będziemy, myślę, często wracać, bo chcemy Ci przypominać o godności, jaką obdarzył Cię Pan Bóg. Jesteś królową. To Twoja wartość. A swoją królewskość rozwijasz przede wszystkim poznając Boga, kochając Go, spędzając z Nim czas i służąc Mu.