O co ci właściwie chodzi?  cz.2

O co ci właściwie chodzi? cz.2

 

O co ci właściwie chodzi?  cz.2

W drugiej części artykułu o nazywaniu swoich potrzeb zajmijmy się trzema interesującymi koncepcjami, tłumaczącymi, co jest niezbędne do dobrego funkcjonowania. Przypomnijmy sobie: praktycznie każda sytuacja „zwarcia” albo „przeciążenia styków” – nierównowagi emocjonalnej, wybuchu nieprzyjemnych emocji, przytłoczenia smutkiem, poczucia pustki, utraty motywacji – jest objawem zaniedbania „must have”. Potrzeby, w odróżnieniu od zachcianek, są jak światło, powietrze i woda przy hodowli fasolki (pamiętacie to zadanie domowe z czwartej klasy?). Nie da się ich niczym zastąpić ani długo lekceważyć. Uznanie i zadbanie o potrzeby pozwala nam być rezylientnymi – to okropnie brzmiące słowo oznacza po prostu odporność psychiczną, morale albo siły duchowe. Tym razem pomocą będą nam służyć teorie, pierwotnie dotyczące dzieci.

 

Według Edith Grothberg zwiększeniu odporności psychicznej służy to, że człowiek ma doświadczenia, pozwalające mu na wyciągnięcie trzech wniosków. To ciekawa teoria, bo zakorzeniona w badaniach międzykulturowych. Otóż pierwszy wniosek brzmi: „Ja mam… ludzi” – ludzi kochających mnie niezależnie od wszystkiego; motywujących do uczenia się i uczących mnie; dających bezpieczeństwo i wsparcie; ustalających reguły. Zwróćmy uwagę, że to mogą być różne osoby. Zatem potrzebne jest posiadanie zasobów społecznych.

 

Drugi wniosek dotyczy samego siebie: „Ja jestem…” – osobą, którą da się lubić i kochać, która umie troszczyć się i sprawiać przyjemność innym, szanuje siebie i innych; odpowiedzialną; pewną, że wszystko będzie dobrze. To potrzeba poczucia swojej wartości. I trzecia grupa: „Ja mogę…” – rozmawiać o tym, co mnie emocjonuje; znaleźć rozwiązanie problemu, kontrolować siebie, podejmować decyzje i znaleźć w razie czego pomocną dłoń.

 Odporność psychiczna 

 

Odporność psychiczna – coś, jak system immunologiczny organizmu – jest wypadkową wszystkich tych cech, które mogą być w różnym zestawieniu i różnej sile, nie muszą być perfekcyjnie w stu procentach zrealizowane. Takie poczucie zakorzenienia w społecznym gruncie, własnej godności i wartości oraz przyzwolenia sobie samemu na działanie – determinuje to, jak sobie radzimy z nieszczęściem, kryzysem, trudnością.

W popularnej dziś koncepcji Pozytywnej Dyscypliny nasze zachowania i samopoczucie są skutkiem realizacji bazowych potrzeb znaczenia i przynależności. Innymi słowy, to czy jesteśmy ważni dla innych (i dla siebie), uznani i wysłuchani z naszymi upodobaniami, emocjami, punktem widzenia; czy mamy wpływ na rzeczywistość, w której funkcjonujemy. Ten wpływ z kolei napędza poczucie umiejętności (bycia zdolnym). Czy zauważacie, że coś tu się powtarza? To nie jest przypadek!

 

Na koniec wspomnę jeszcze o koncepcji Daniela Siegela i Tiny Payne Bryson z książki „Potęga obecności”. Według nich istnieją cztery filary w relacji z opiekunem, które każde dziecko ma od początku. Są to poczucie bezpieczeństwa, bycia dostrzeżonym (obdarzonym uwagą, ważnym, mającym znaczenie dla opiekuna), ukojenia oraz pewności. Nas będzie tutaj interesować zwłaszcza ostatni filar – pewność, ponieważ dotyczy poczucia, że jest się w stanie samodzielnie zapewnić sobie w dalszym życiu trzy pierwsze filary. Jest to więc rodzaj nadziei, wyniesionej z relacji z najważniejszymi osobami: nadziei na bezpieczeństwo, na własną umiejętność troszczenia się o swoje emocje (o swoje nierównowagi…) i zadbanie o bycie ważnym (znaczącym, obdarzonym uwagą) dla siebie i innych.

 

Wnioski? Nikt nie jest samotną wyspą, prawda? Jesteśmy zakorzenieni – pytanie, co nasze korzenie dostają z gleby. Narzuca się też myśl, że istnieje jakieś pozytywne błędne koło: zauważanie swoich potrzeb realizuje potrzebę bycia zauważaną. Warto rozpisać dla ćwiczenia, jak jest z Tobą, a nawet nabrać nawyku stałego spisywania swoich przemyśleń, by rozpracować własny profil potrzeb. Również profil „głodu” – potrzeb niespełnionych.

 

Powiązane artykuły

HTML Button Generator