Czy można być za dobrym?

Czy można być za dobrym?

Oj, można! Wystarczy zapytać, ludzie wiedzą. „O, ten to taki dobry dla każdego, a by się sam sobą zajął, pieniądze zarobił, ogródek urządził. A ta, taka słodka, na pewno coś ukrywa. Widziałeś ich? Nie da się tak ciągle być miłym! To nieszczere! Jakaś obsesja. Świętsi od papieża. Fanatycy. Już taki ultraortodoks z niego, że… niech się uspokoi trochę. Tak żyć nie można, trzeba coś z życia mieć! Krótkie jest”. I tak dalej, i tym podobne mądrości.

Za dobrem i dobrymi ludźmi tęsknimy, ale jeśli trudno nam u kogoś dostrzec wady, jesteśmy nieufni. Drażni nas taka osoba, może stanowi wyrzut? Może niepokoi nas, gdy czegoś nie rozumiemy? Może wolimy trzymać się w życiu zasady, jak mówi moja babcia, „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”, bo to pozwala się nie żyłować?

Bywa i inaczej. Czasami gonimy za dobrocią, która zamienia się w pogoń za obrazem siebie samej bez skazy. To jednak bieg bez końca i udręka, bo przecież nigdy nie uda się osiągnąć perfekcji. Czasami przy okazji wychodzą na wierzch problemy z natrętnymi myślami czy skrupulanctwem, które karmią się naszym niepokojem co do bycia „w porządku”. Czasami urośnie na tym żyznym gruncie nerwica – ona  uwielbia stan napięcia, rozpaczliwego, niekończącego się wygładzania każdej zmarszczki na wizerunku (wystarczy, że przeżywanym wewnętrznie).

A zbytnia dobroć jest możliwa – z tym, że nie mówimy wówczas o dobroci. Raczej o jakimś rodzaju powierzchowności, autoprezentacji, który kojarzy się komuś z dobrocią, jest sposobem na granie jej. Można zwyczajnie przesłodzić.

Zdarza się, że trzymamy się jakiejś „dobroci”, która tak naprawdę  jest brakiem szacunku do siebie: ciągłym dostosowywaniem się, rezygnowaniem z siebie, próbami przypodobania się i sprawienia przyjemności innych. O tym problemie powstała nawet książeczka dla dzieci pod tytułem „Zbyt miła”. Życie pokazuje, że taka postawa ma krótkie nogi i zamiast siać dobro, sieje okazje do wykorzystywania.

Trzymanie się Dobra (tego prawdziwego, z klasycznej triady, z Pięknem i Prawdą), wykorzystanie swojego życia do poznania go i realizowania – to wystawienie się na różne nieprzyjemne sytuacje. Za dobra nie będziesz, na pewno, bo zbyteczny nadmiar po prostu jest sprzeczny z dobrem. To tak, jakbyśmy pytali o możliwość przesolenia cukrem albo przesłodzenia solą. Logicznie niemożliwe.

Co innego z zarzutami. Niektórzy drażnią aktorzeniem, inni oburzają nas albo idealizmem albo hipokryzją (np. porzucenie najbliższych dla wielkich celów). A zwyczajne robienie swojego, trzymanie się swoich wartości, ba! zwykła, pełna kultury asertywność – wzbudzą protest.

Jeśli nie znasz baśni o ojcu i synu jadących na osiołku, koniecznie się z nią zapoznaj. Niezależnie od wyboru opcji – będą zawsze ludzie oburzeni tym, że „przesadzasz”. A jak jest naprawdę i czy realizujesz dobro, czy zupełnie co innego, to już rzecz, którą osobiście musisz przemyśleć.

Paradoks polega na tym, że prawdziwa dobroć jest na świecie kontrowersyjna, choć nie każda budząca kontrowersje dobroć jest prawdziwa. A o. Żelazek, kandydat na ołtarze, i jego „Nie jest trudno być dobrym, wystarczy tylko chcieć”?

To co, zaczynamy? Może zdążymy poprzesadzać…

 

Katarzyna Wozinska

Powiązane artykuły

HTML Button Generator