Metamorfoza Marleny

Metamorfoza Marleny

Marlenę poznałam na jednej z grup na facebooku. Zwróciłam uwagę na jej pełne entuzjazmu posty o odkrywaniu samej siebie: swojego stylu i kobiecości. Z dumą dzieliła się nowymi stylizacjami, a także tym, jak – w nowym wcieleniu – jest odbierana przez innych, zwłaszcza przez mężczyzn. To było odkrywcze dla niej i dla nas czytających jej posty. Jak do tego doszło? Jak zmieniało się jej podejście do stroju, a przez nie i do siebie? Co jej pomogło? Co spowodowało tę metamorfozę? Wspominam o metamorfozie, bo Marlena wcześniej wybierała zupełnie inny styl. Gdy była małą dziewczynką, a potem też nastolatką, ubierała się – jak to określa – „na luzie”. „Byłam chłopczycą – przyznaje. – Nie lubiłam sukienek, bo przeszkadzały mi w zabawie.” Sukienka w ogóle w ich domu była rzadkością, toteż kiedy tylko – z okazji ważnych uroczystości – zakładały je obie z mamą, tata od razu komentował, że wreszcie w domu widzi kobiety. Marlena mówi, że to ją irytowało. Zawzięcie bowiem broniła „prawa do spodni i do wygody, jaką dają.” Nie chciała tego zmieniać.

A jak to było w wieku dorastania?

Jej strój był odzwierciedleniem jej sposobu bycia. Dziś określa siebie z tamtych lat mianem dziewczyny – kumpla, świetnie dogadującej się z chłopcami i niecierpiącej tzw. „strojniś”. Noszenie spódnic w ogóle jej nie odpowiadało. Marlena – kumpel ubierała się więc w luźne, męskie koszulki i oczywiście obowiązkowe spodnie. W liceum były to już koszulki damskie z nadrukami, ale wszystko w stylu „na luzie”, w trosce o wygodę. Pewnie też dlatego, że nie miała wokół siebie kobiecych wzorców, które by ją ujmowały. Spódniczki zakładała kilkanaście razy w roku, ale nie były one dłuższe niż 10-15 cm przed kolano. Chociaż…. Jedna, nieco dłuższa, została przez nią odrzucona, bo taka „babcina”… A nie sięgała nawet do kolana! Więc dziś sobie myśli, że może też dlatego nie lubiła spódnic, bo w tych obowiązujących krótkich nie czuła się dobrze, a z drugiej strony nie chciała się „postarzać”.

Co się zmieniło?

W pewnym momencie Marlena spotkała ludzi poważnie traktujących swoją wiarę i ich przykład życia bardzo ją poruszył. Wpłynęło to też nieco na jej ubiór. Po raz pierwszy postanowiła założyć spódnicę na Mszę Świętą. I była to spódnica maxi. Jednak prawdziwy przełom spowodowało zetknięcie się z fejsbukową stroną „Jestem kobietą, noszę spódnice”. Zmieniło to jej podejście nie tylko do wyglądu, ale także do siebie jako osoby. Dotąd nie wierzyła, że piękny wygląd jest osiągalny. Dlatego chyba nawet nie próbowała czegokolwiek zmieniać w tej dziedzinie. Przyzwyczaiła się do swojego „bycia na luzie” wyrażającego się też poprzez ubiór. I nagle… Zobaczyła, że można inaczej.

Jestem kobietą, noszę spódnice…”

Na stronie kobiety w różnym wieku zamieszczały swoje zdjęcia w kobiecych i skromnych strojach. Mogły liczyć na mądre porady: jaki fason pasuje do danej figury, jak zestawiać ze sobą wzory, jak dobrać kolor. Marlenie dało to impuls do zmiany. „Widząc zdjęcia uwierzyłam, że się da i że warto.” Zaczęła kupować spódniczki (głównie midi), spodobała jej się umiejętność tworzenia skromnych acz pięknych stylizacji. Poza tym zaczęła bardziej szanować siebie i swoje ciało. A przy okazji często otrzymywała komplementy od słabo znanych lub w ogóle obcych mężczyzn, którzy doceniali nie tylko jej kobiecość, ale też skromność i przyzwoitość. Bo, wbrew pozorom, mężczyźni podziwiają taki styl. [gallery columns="2" link="file" size="large" ids="2205,2206"]

Powiązane artykuły

HTML Button Generator